Wakacje to temat wałkowany na ostatnich lekcjach angielskiego z moimi uczniami.
Gdzie wyjeżdżacie? Kiedy? Co sprawia, że wakacje można zaliczyć do udanych?
Moi uczniowie stawiają przede wszystkim na wygodę. Lubią słońce, morze, dobre jedzenie i umiarkowane cenowo miejsca.
Chwalą sobie Hiszpanię (Walencja, Teneryfa) i Chorwację.
Dużym plusem jest fakt, że w obu krajach mogą się całkiem sprawnie dogadać (z Hiszpanami po włosko-hiszpańsku, a z Chorwatami po włosku, bo przecież włoska turystyka tam kwitnie od lat).
Można by pomyśleć, że przecież ani wybrzeża Hiszpanii ani Chorwacji nie różnią się bardzo od tego, do czego przywykli Włosi, ale w niczym to nie przeszkadza. Wakacje nie muszę być bardzo oryginalne. Wakacje all’italiana (wg moich uczniów, podkreślę!) to plaża, piaseczek, hotel z basenem (ewentualnie wsółdzielone grupowo mieszkanie), dobre miejscowe specjały i nie za dużo aktywności fizycznej.
Z lokalnych miejscówek spora część Włochów wybiera Apulię, aczkolwiek sami podkreślają, że tamtejsi mieszkańcy żądają niebotycznych cen za noclegi czy żywność, nie tylko od zagranicznych turystów, ale nawet od swoich rodaków.
Oczywiście, bardzo duża część Włochów decyduje się na zostanie w domu (kryzys jednak daje się ciągle odczuć), część jednak nostalgicznie i bezpiecznie wraca zawsze do tego samego miejsca sprzed roku, dwóch lat, itd.
Tu koniecznie mała przerwa na włoski wakacyjny hit Miny Stessa spiaggia, stesso mare (Ta sama plaża, to samo morze):
Niektórzy, ci nieco bardziej alternatywni, porwą się na wakacje pod namiotem (choć nie jest to bardzo powszechna forma spędzania lata), a znikoma część postanowi zafundować sobie wakacje w tak odległych miejscach jak np. Tadżykistan czy Kenia (niektórzy z moich znajomych).
Od czego zależy wybór?
Od stanu portfela, ale również od umiejętności znajdowania okazji podróżniczych, od znajomości, od zmęczenia po roku szaleńczej pracy w Mediolanie, od rodziny, od dzieci, od tego, czy ma się chęć poleżeć na ciepłym piasku czy poczuć wiatr tadżyckiego stepu.
Upodobanie do włoskiej flagi Włosi rozwijają w sobie od dzieciństwa.
Jak zapewne pamiętacie, flaga ta zwana jest również tricolore ze względu na swoje trzy kolory: zieleń, biel i czerwień.
Kiedyś w pracy wywiązała się między nami (nie-Włochami i Włochami) dyskusja na temat jej obecności w życiu codziennym. I nie mam na myśli flag powiewających na masztach i zawieszanych na znak solidarności z krajem.
Mówię o modzie, która włoską flagę wykorzystuje na co dzień. Te trzy kolory można odnaleźć na ulicy bardzo często. Uwielbiają je wszyscy jeżdzący motocyklami i dumnie noszą trójkolorowe kaski na głowach, małe flagi widnieją bardzo często na obuwiu sportowym, nawet jeśli nie mają kształtu prostokąta, w jakiś sposób zostają tam przemycone, np. na kolorowych podeszwach. Panowie zakładają kurtki z małymi trójkolorowymi emblematami, a panie czasem kupują zielono-biało-czerwone sukienki. Dla nas nie-Włochów jest to zaskakujące, a jak się okazuje tu w Mediolanie nikt specjalnie nie widzi w tym niczego dziwnego.
Nie mam nic przeciwko temu, aczkolwiek jest to dla mnie nowość, nasza białą-czerwoną symbolikę widuję najczęściej przy okazji meczów polskiej reprezentacji.
Co ciekawe, upodobanie to tego włoskiego połączenia barw udziela się również obcokrajowcom, którzy do Italii przyjeżdżają. Chętnie sięgają po pizzę margheritę, kupują trójkolorowe koszulki i, nawet gotując, układają jedzenie oddając gamę kolorystyczną włoskiej tricolore.
Poniżej dzieło mojej koleżanki Francuzki. Czyż nie wygląda włosko-apetycznie? 🙂
Kiedyś myślałam: „Mnie to nie spotka. Mam już przecież od lat wyrobione swoje polskie tradycyjne zwyczaje i moje małe nabyte nawyki. Kawę piję rzadko i najczęściej w formie instant. Nie znoszę dodatkowych akcesoriów typu okulary, jak umówię się na spotkanie, to nic nie jest mnie w stanie powstrzymać przed dotarciem na miejsce, a jak temperatura wskazuje powyżej 25 stopni, to zakładam szorty i bluzki na ramiączkach. Gdy wysyłam smsa, to od razu przechodzę do sedna sprawy… i przestrzegam reguł, wszystkich (no prawie) reguł!”
A potem wyjechałam do Włoch.
Dziś zerkam na siebie i myślę: Michasia, czy to jednak ty? 😛
Przed Wami 12 symptomów potwierdzających fakt, że włoska rzeczywistość powoli ale skutecznie czaruje i wciąga:
1. Kawa rozpuszczalna nie ma racji bytu w twojej kuchni (czyba że orzo)! (Jeśli nieopatrznie ją zakupiłeś, wciskasz ją w najciemniejszy kąt szafki, by czasem znajomi Włosi jej nie dojrzeli).
2. Gdy mówisz po angielsku, zamiast I’m coming mówisz I’m arriving; oceny po angielsku nazywasz votes (a nie marks/grades) i masz trudności z nazwaniem naklejki… Jak to było? adhesive? nie, chyba jednak sticker! (Ostatkiem silnej woli pilnujesz się jeszcze, by nie powiedzieć look this film czy Wait me! 🙂 )
3. Gdy piszesz smsa po polsku do znajomych czy rodziny, zaczynasz od słów: jak się macie? wszystko dobrze? Potem przechodzisz do rzeczy.
4. Zostawianie prania rozwieszonego w niedzielę na sznurku wcale nie wydaje ci się nieestetyczne, a gdy to robisz, pozdrawiasz sąsiadki z balkonów naprzeciwko przyjaznym gestem.
5. Nawet, gdy jest 30 stopni na plusie na dworze, masz pod ręką (lub na sobie) sweter… na wszelki wypadek, bo przecież wieczorem temperatura spada (!).
6. Oliwa z oliwek, makaron i passata di pomodoro są na stałym zaopatrzeniu kuchni. W każdym supermarkecie w promieniu kilometra od twojego mieszkania, wiesz na której półce i w którym przejściu znaleźć te produkty.
7. Gdy zamawiasz kawę cappuccino w pobliskim barze, prosisz un CAPPUCCIO, per favore 🙂
8. Gdy pada deszcz, spoglądasz z niechęcią przez okno i odwołujesz zaplanowane spotkanie, żeby nie musieć wychodzić z domu. (A przy okazji zaczynasz kolekcjonować parasole w każdym rozmiarze i kolorze).
9. Mimo że nie jesteś fanem okularów przeciwsłonecznych i ty, prędzej czy później, nabywasz co najmniej 1 parę (mam i ja!).
10. Przechodzisz na czerwonym świetle i zachęcasz innych do tego samego, bo przecież nic nie jedzie, nawet pan policjant potakująco kiwa głową! (Coś mi się wydaje, że w Polsce jeszcze mi się za ten zgubny nawyk oberwie ;)).
11. Gdy nie wiesz, jak odpowiedzieć na pytanie (nieważne w jakim języku zadane!), wzruszasz ramionami i wydajesz z siebie dźwięk w stylu ‘boh’ (byyy/ booo…).
12. Gestykulujesz dużo i za dużo (co akurat w moim przypadku niewiele zmienia, bo zawsze tak było :D).
Rozpoczął się ostatni miesiąc mojego pobytu we Włoszech. Myślę, że i mój blog niebawem przejdzie w stan odpoczynku (może nie – spoczynku ;P), dlatego postanowiłam wszystkim italo-miłośnikom i italo-krytykom (czyli tym, co bez Włoch żyć nie mogą) zostawić pomysły na to (choć domyślam się, że większość tych stron znacie), gdzie warto zaglądać, aby z Italią być na bieżąco..
czyli
blogi i strony facebookowe o Włoszech, które odwiedzam (kolejność jest naprawdę przypadkowa :)):
Mój stały punkt porannego przeglądu Internetu. Blog z inspiracjami kulinarnymi, podróżniczymi, prowadzony przez bardzo ciepłą i otwartą Renatkę :). Prawdziwy kalejdoskop barw i pomysłów.
Blog znany chyba każdemu miłośnikowi słonecznej i radosnej Italii, bo tylko tak o niej pisze pełna energii i optymizmu prowadząca, a jednocześnie redaktor naczelna czasopisma La Rivista (http://www.larivista.pl/), Julia.
Blog Moja Toskania przenosi nas w idylliczną, smakowitą i zieloną rzeczywistość bajkowej Toskanii (no cóż może nie zawsze takiej bajkowej), ale Ola, autorka, wie, że do serca italofila można trafić również przez żołądek i nieprzerwanie wystawia na próbę naszą fantazję kulinarną.
Oj, tak, coś z południa Włoch. Czyli masa insipiracji z Bazylikaty i Apulii, z ciekawym komentarzem Marty – autorki, pięknymi zdjęciami i ogromną wiedzą tego polsko-włoskiego duetu przewodników.
Jeśli interesują Was najświeższe nowinki i ciekawostki włoskie, wystarczy tylko polubić stronę Włoskich zakupów na facebooku i już znajdziecie się jedną nogą na Pólwyspie Apenińskim. Dla miłośników włoskiego stylu życia!
O tej stronie pisałam już wcześniej, jej autorka Iza częstuje nas codziennie porcją lingwistycznych ciekawostek i do tego okrasza jej swoimi komentarzami, które same w sobie wystarczają, by po prostu polubić/pokochać jej stronę.
Magda zaprasza w podróż językowo-turystyczną po Włoszech, opowiadaną przez pryzmat swoich doświadczeń. Jej wpisy są dopracowane w każdym szczególe (zdjęcia!), a projekt językowy jest świetnie prowadzony.
Odkąd poznałam blog Agnieszki, mam trudności ze słówkiem ciekawostka, bo zawsze mam chęć zapisać je ‘ciekawaosta’ :). To blog dla miłośników tego przepięknego regionu Włoch, czyli właśnie Doliny Aosty. Uwielbiasz góry, śnieg i Włochy. Tu znajdziesz coś dla siebie!
Włochy w praktyce, jak opisuje swój blog autorka, Natalia. Każdy wpis to odrębna włoska inspiracja, trochę kultury, trochę sztuki, trochę mądrości życiowej i włoskiego doświadczenia. Wszystko to doprawione trafnym komentarzem i wcale nie taką ślepą miłością do Włoch.
Natalia, autorka, kocha Włochy. I widać to w każdym poście, w zdjęciach, we wspomnieniach, w sposobie, w jaki opisuje swoje włoskie przygody. Można kochać Włochy i mieszkać w Polsce i mądrze i ekonomicznie organizować sobie podróże po Italii? Można! Sprawdźcie sami.
Dwujęzyczny blog Ani! Doświadczenia Polki żyjącej we włoskiej rzeczywistości, czyli nieco bardziej intymnie, ale bardzo otwarcie i szczerze o zachwytach i nie-zachwytach życia w Italii.
Oto Włochy – to już nie tylko blog… to raczej portal obfitujący w ciekawe artykuły, trafne spostrzeżenia, zdjęcia-perełki, czyli wszystko co najlepsze we Włoszech na wyciągnięcie ręki…czy może na kliknięcie myszki!
Włoski cafe to lektura obowiązkowa do kawy :). Czyli nowinki prasowe, ciekawostki kulturowe, zakupowe, wyszperane małe i większe włoskie sensacje i garść pomocnych informacji!
Dzisiejszy wpis jest owocem współpracy z Klubem Polki na Obczyźnie (http://klubpolek.blogspot.it/) i kontynuacją majowego projektu: Sławni Ludzie.
___ * ___ * ___ * ___ * ___
Moja lista sławnych włoskich postaci jest bardzo subiektywna.
Jest tu kilka osób (aktywista, sędziowie, radiowiec), o których dowiedziałam się przede wszystkim dzięki pracy i moim współpracownikom (a okazuje się, że Włoszech każdy o nich wie i to całkiem sporo!). Jest też piosenkarz, którym zawsze zachwyca się mój tata, jest i cudowna aktorka dramatyczna – ulubienica mojej mamy, są dwie osobowości sportu wytypowane przez mojego chłopaka. A ponadto dwie Włoszki, znane nam Polakom może z nazwiska, czyli niesamowita wychowawczyni i orędowniczka nowej filozofii pracy z dziećmi, jak również znana we Włoszech i cytowana na lekcjach języka włoskiego noblistka.
A teraz od ogółu do szczegółu, zapraszam:
1. Vittorio Arrigoni (1975 – 2011) i jego słowa: RESTIAMO UMANI – POZOSTAŃMY LUDŹMI
Vittorio był włoskim dziennikarzem i aktywistą na rzecz pokoju.
Przez długi czas pracował jako wolontariusz na całym świecie. W 2002 roku odwiedził Jerozolimę i od tego momentu wiedział, że właśnie w tym miejscu chciał się poświęcić walce o prawa człowieka.
Był gorącym orędownikiem pokojowego rozwiązania konfliktu w Palestynie, działał na rzecz Międzynarodowego Ruchu Solidarności z Palestyną, a jednocześnie krytykował muzułmańskich ekstremistów próbujących przejąć kontrolę nad Gazą. W 2011 roku został porwany w Strefie Gazy przez ludzi z grupy salafickiej, radykalnego nurtu islamu. W kilka dni później został zamordowany. Zbrodnia ta wywołała falę oburzenia zarówno we Włoszech, jak i w Palestynie.
Do dziś Arrigoni uważany jest za symbol walki o pokój między Izraelem i Palestyną.
2. Giuseppe Impastato PEPPINO (1948 – 1978) i film CENTO PASSI (Sto kroków)
Peppino to dla Włochów symbol walki z mafią. Słyszał o nim każdy i każdy widział film Cento Passi:
Urodził się na Sycylii. Jako nastolatek odciął się od ojca i jego przyjacielskich układów z lokalnymi mafiosami i zaczął organizować działalność antymafijną. Razem z przyjaciółmi założył stację radiową, gdzie używał ironii i humoru do walki z politykami i szefami mafijnymi, którzy w poczuciu rosnącego zagrożenia z jego strony, zlecili jego okrutne zabójstwo.
Tytuł wspomnianego filmu Cento Passi (Sto Kroków) to odległość od domu Peppino do domu szefa mafijnego Tano Badalmenti, na którego zlecenie zamordowanego aktywistę.
3./4. I jeszcze jedna wycieczka polityczno-mafijna, czyli dwaj wielcy włoscy sędziowie Paolo Borsellino (1940 – 1992) i Giovanni Falcone (1939 – 1992), ikony walki z Cosa Nostra.
Obydwaj pochodzili z Sycylii, obydwaj skończyli prawo i nie zamierzali wciągnąć się w walkę z tamtejszą mafią. Los jednak sam zadecydował i zostali przypisani jako sędziowie śledczy w sprawach przeciw sycylijkim mafiosom. Z czasem doświadczali coraz więcej okrucieństw wokół siebie i zabójstw na swoich kolegach pracujących na podobnych sprawach, wiedzieli, że nie ma już odwrotu. Oboje wytoczyli bezkompromisową walkę mafii sycylijskiej. Doprowadzili do aresztowania wielu bossów mafijnych, badali również związki mafii z polityką i gospodarką.
Oboje, tak niewygodni przeciwnicy dla mafii, zginęli w wybuchach samochodów, w maju i lipcu 1992.
Dziś uważani są za ikony walki przeciw mafii, szczególnie ikony młodego pokolenia, które, jak mawiał Borsellino, powinno poczuć piękno świeżego smaku wolności, która wypłucze nieudolne moralne kompromisy, obojętność, zależność, czyli inaczej mówiąc współudział.
5. Fred Buscaglione (1921 – 1960) – to włoski piosenkarz, autor piosenek, multiinstrumentalista i aktor.
Uwielbiany przez Włochów, zaczynał swoją karierę od gry w klubach nocnych Turynu. Z czasem zaczął zyskiwać niezaprzeczalną sławę, jako że był nie tylko niesłychanie utalentowany muzycznie, ale również dzieki współpracy z świetnym tekściarzem Leo Chiosso i pomysłem na swój wizerunek sceniczny bezwględnego dla wrogów gangstera o czułym sercu i dużej podatności na kobiece wdzięki.
Dzięki niemu cała Italia śpiewała takie przeboje jak:
Che bambola!
czy Guarda che luna
U szczytu kariery zginął w wypadku samochodowym w Rzymie. Miał 38 lat.
6. Anna Magnani (1908 – 1973) – aktorka teatralna i filmowa.
Mimo biedy i trudnego dzieciństwa nigdy nie zarzuciła marzenia o zostaniu aktorką, dzięki czemu udało jej się studiować w rzymskiej Akademii Sztuki Dramatycznej.
Przełomem, który nadał pędu jej karierze i zaowocował wieloma propozycjami filmowymi, była rola w filmie Teresa Venerdi’ w reżyserii Vittorio De Sica.
Mówiono o niej, że była Wilczycą włoskiego kina. Na ekranie i scenie przeżywała każdą emocję, jej twarz oddawała wszelkie wątpliwości, zapytania, uczucia odtwarzanej roli, Anna nie grała, ona żyła swoją postacią.
Mówiono o niej również, że zaprzeczała wszelkim hollywoodzkim kanonom gry, stawiając na rzeczywistość i tzw. rezygnację z glamour, co nie przeszkodziło jej z zdobyciu Oskara za najlepszą rolę kobiecą za film Tatuowana Róża.
7. Andrea Pirlo (ur. 1979) – piłkarz.
Jeden z najbardziej lubianych, szanowanych i stroniących od skandali piłkarzy włoskich. Mąż, ojciec 2 dzieci, obecnie gra dla Juventusu Turyn.
Mimo że, jak mówią, brakuje mu nieco tempa, lepszej fizyczności czy zdolności obronnych, Pirlo chwalony jest przede wszystkim za swoje wyczucie, technikę, kontrolę nad piłką, kreatywność gry i dokładne podawanie piłki.
Jego koledzy z drużyny mówią o nim architekt, jako że umie budować sytuacje na boisku sprzyjające zdobyciu gola, czy profesor albo Mozart, w taki luźny sposób nawiązując do genialnych zdolności, którymi szczycił się przecież austriacki kompozytor.
W czerwcu 2013 roku rozegrał swój setny mecz w reprezentacji Włoch.
Zbigniew Boniek powiedział o nim kiedyś, komplementując jego styl utrzymania piłki: „Podać mu piłkę to jak schować ją do sejfu.”
8. Pierluigi Collina (ur. 1960) – były sędzia piłkarski.
Pierluigi Collina przez fanów piłki nożnej uważany jest za jednego z najlepszych i najsprawiedliwszych sędziów piłkarskich o niesłychanej renomie, innym zapadł w pamięć przede wszystkim dzięki charakterystycznej aparycji.
Co by o nim nie powiedzieć, trzeba przyznać, że ten bolończyk z urodzenia i doradca finansowy z zawodu jest powodem dumy i obiektem szacunku Włochów, co oczywiście nie stanowiło problemu w okrzyknięciu go Kojakiem.
Warto wspomnieć, że prowadził wiele prestiżowych spotkań piłkarskich, jest wielkim fanem koszykówki, a w wieku 45 lat zakończył swoją międzynarodową karierę sędziego piłkarskiego i obecnie jest Szefem komisji sędziowskiej UEFA.
Siedem razy zdobył też nagrodę Piłkarskiego Oskara we Włoszech dla najlepszego sędziego.
Jego wizerunek jest powszechnie znany i wykorzystywany na całym świecie. Zerknijcie na klipy Giorgii i George’a Michaela poniżej:
9. Maria Montessori (1870 – 1952) – lekarka, wychowawczyni, orędowniczka nauczania poprzez zabawę.
Nazwisko Montessori obiło się o uszy chyba każdemu z nas, najczęściej w kontekście przedszkola.
Była jedną w pierwszych kobiet-lekarzy we Włoszech i postawiła sobie za cel zmianę patrzenia na wychowanie dzieci.
Według tej wielkiej włoskiej wychowawczyni dziecko jest zdolne do bycia twórczym i spontanicznym, do logicznego myślenia, jest zdolne do miłości i wszechstronnego rozwoju, tylko czasem dorośli, narzucając mu różne ograniczenia, tłumią jego wolność, a wolność to słowo-klucz w filozofii Montessori, gdzie dzieci zachęcane są do wyjścia poza ‚szkolną ławę’, do samodzielnego decydowania i do nauczenia się, jak dbać o siebie samych.
Ciekawostką jest, że w latach 1922 – 1934 Montessori była chwalona i popierana przez rząd Mussoliniego, poprzez wspieranie Towarzystwa Montessori, którego honorowym prezydentem został własnie Mussolini. Od roku 1930 jednak Mussolini i Montessori popadli w konflikt na tle ideologicznym, szczególnie po wykładach Montessori na temat Pokoju i Edukacji. Gdy faszystowski rząd zaczął kontrolować życie Montessori i jej syna, ta zdecydowała się opuścić Włochy.
10. Rita Levi-Montalcini (1909 – 2012) – neurolog i naukowiec, laureatka Nagrody Nobla.
Tę panią znają wszyscy Włosi a ja o niej dowiedziałam się rozwiązując jedno z zadań na egzaminie z włoskiego.
A więc w kilku słowach, Rita Levi-Montalcini to uczona, lekarka i laureatka Nagrody Nobla, którą otrzymała w 1986 roku za odkrycie mechanizmów regulujących wzrost komórek i narządów u ludzi i zwierząt.
Studiowała na Uniwersytecie w Turynie, swoim rodzinnym mieście, ale drogę do rozwinięcia skrzydeł w nauce zamknęły jej ustawy faszystowskie, jako że miała pochodzenie żydowskie. Rita nie poddała się i wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez długi czas pracowała jako profesor na Uniwersytecie Waszyngtońskim.
Nigdy jednak nie odcięła się od Włoch, gdy zaproponowano jej kadencję senatora, oddała się tej roli z pasją i oddaniem.
Mówiono o niej, że charakteryzowały ją charyzma i wytrwałość i nigdy nie bała się bronić poglądów, w które wierzyła.
Do dziś wspomina się ją nie tylko ze względu na jej osiągnięcia naukowe, ale również na jej wówczas odważny światopogląd, w którym głosiła, że mężczyźni i kobiety mają takie same zdolności umysłowe, takie same możliwości, a tylko podejścia do problemu się różnią. Świadomie zrezygnowała z założenia rodziny, by móc poświęcić życie nauce, w ten sposób pozostając wierną sobie.
___ * ___ * ___ * ___ * ___ * ___
Oto dziesiątka Włochów i Włoszek sławnych i szanowanych w swojej ojczyźnie, a niekoniecznie znanych nam, poza granicami Włoch.
Częste dojazdy środkami transportu miejskiego są dla mnie doskonałym pretekstem do podejrzenia mediolańskiej mody (a już najbardziej barwne i przekrojowe jest mediolańskie metro!).
Przygotowałam dla Was trzy zestawy typowo włoskie, do pracy i na co dzień, dwa zestawy damskie i jeden męski.
Zestawy zostały skonsultowane pod kątem ich trafności i myślę, że mniej więcej oddają ducha mediolańskiej mody!
1. Zestaw damski:
stawiamy tu na kolory: granat, czerń, złoto, znajdzie się i odrobina brązu w postaci nieodzownej (dla każdej szanującej się mieszkanki Mediolanu) torebki!
Złota biżuteria jest bogata, ale nie przytłacza stroju.
Obowiązkowo lekko wzorzysta (jedyny kolorowy element!) chusta pod szyję lub zawiązana na rączce torebki.
Złote (ponoć wygodne?!) Hogany, koniecznie!
2. Zestaw damski:
tym razem centralnym elementem jest kremowa bluzka i czarno-beżowe dodatki, takie jak prosta spódnica do kolan (!) i płaskie balerinki (w stylu mediolańskiej businesswoman, która czasem zamienia je na niewysoki obcas).
Tym razem zestaw rozświetlamy bardzo światową (dosłownie!) torebką, markowymi okularami przeciwsłonecznymi, noszonymi niekoniecznie na nosie, a raczej nonszalancko podtrzymującymi spadające na twarz włosy.
Dyskretna (albo i nie tak bardzo) złota (bezwględnie!) biżuteria.
Czarna połyskująca lamówka marynarki dodaje odrobiny mediolańskiego glamour.
3. Zestaw męski:
panowie pozwalają sobie na więcej kolorów, aczkolwiek i tu często dominują granat i brąz (i czasem czerń!).
A więc odzież wierzchnia to krótki, sięgający kolan granatowy płaszczyk (noszony nawet czasem latem!).
Do tego koszula o pastelowym odcieniu, żółte spodnie (można zawinąć nogawki i okrasić je kolorowymi skarpetami, ale nie jest to element obowiązkowy).
Mediolańczycy stawiają na dobrej jakości skórzane akcesoria (torba, bransoletka, zegarek). Można też zaszaleć z okularami. Dla tradycjonalistów ciemne przyciemniane szkła, dla hipsterujących – coś niebanalnie kolorowego.
I na sam koniec – wygodne zamszowe buty sięgające kostki.
Zgadzacie się ze mną?
Co myślicie o powyższych zestawach, jestem bardzo ciekawa Waszej opinii 🙂
Dziś opowiem Wam o Włochu, którego pierwsza rocznica śmierci przypada za kilka dni, 22. maja.
Don Gallo. Tylko tyle i aż tyle.
Nam Polakom postać mało znana, tu we Włoszech kochana i jednocześnie niewygodna i kontrowersyjna, ale jedno jest pewne, o tym genueńskim księdzu słyszał każdy.
Moni Ovadia, znany włoski aktor, myśliciel i dramatopisarz, tak o nim pisał:
„W osobie Don Gallo występował cud wszechobecności: był chrześcijaninem, najczystszym katolikiem, ale mógłby być również zapamiętany jako cadyk chasydzki, jako że był wojującym antyfaszystą i laickim myślicielem liberalnym. Dla mnie Don Gallo pozostanie na zawsze moim bratem, przyjacielem, pewnym przewodnikiem, zasadnicznym i niezmiennym punktem odniesienia. Dla mnie, osobiście, nadzieja to właśnie ta postać z nieodzownym cygarem w ustach i ze spokojną twarzą kapłana-rebelianta”.
Andrea Don Gallo urodził się w roku 1928 w Genui i z tym miastem związał swoje życie. Sam o sobie mówił, że był kapłanem ulicy, był zawsze z tymi, których nikt inny nie akceptował i tymi, którzy potrzebowali ludzkiej pomocy.
Od dziecka fascynowała go duchowość salezjańska, dlatego też w 1948 wstąpił do nowicjatu, krótko potem studiował teologię w Rzymie i został wysłany na misję do Brazylii, gdzie poświęcił się nauce teologii. Rząd brazylisjki zmusił jednak Don Gallo do opuszczenia San Paolo i powrotu do Włoch, gdzie przyjął święcenia kapłańskie.
Rok później podjął pracę kapelana w szkole poprawczej, gdzie wprowadził zupełnie inne metody edukacji, oparte na poczucia wolności i zaufania, po kilku latach został przeniesiony do pracy w więzieniu.
Gdy po kolejnych miesiącach zaczął pracować na parafii del Carmine, zyskał popularność łątwością z jaką gromadził wokół siebie młodych i dorosłych, szczególnie tych biednych czy marginalizowanych.
Swoimi słowami i homiliami o równości nieraz naraził się stanom wyższym swego miasteczka, przez co kuria zdecydowała się go przenieść do innej parafii, co pociągnęło za sobą szereg protestów parafian. Don Gallo jednak był posłuszny. Od tego jednak czasu zaczął gorąco orędować pokój, pracę na rzecz emigrantów, posunał się nawet do apelu o legalizację lekkich używek, co zamanifestował łamiąc prawo i zapaląc skręta z marihuany w głównej siedzibie władz miejskich w Genui.
Don Gallo sprzeciwiał się zbrojeniom, budowie nowych baz militarnych, brał udział w demonstracjach i manifestacjach na rzecz pokoju i nonviolence.
W 2009 uczestniczył również w genueńskiej paradzie równości Genova Pride 2009, tym samym manifestując zawód niejasnym ustosunkowaniem się Kościoła do homoseksualistów, a w 2011 został nawet wybrany Personaggio Gay Dell’Anno czyli Osobistością Gay Roku!
Był przyjacielem tych wielkich i znanych (jak np. Fabrizio De Andre’), jak i tych zapomnianych i zaniedbanych.
Mówią o nim, że gdyby nie był księdzem a politykiem, Włochy miałyby wreszcie wielkiego przywódcę.
„Don Gallo, nie wydaje się Księdzu, że trochę przesadza przygarniając wszystkich wykluczonych?”
Na sam koniec zachęcam Was do refleksji przy utworze Fabrizio De Andre’: Pieśń o miłości utraconej
Jesteśmy w kuchni u Antonio i jego żony Grazii. Patrzę na tę dwójkę starszych wspaniałych ludzi i myślę o czasach wolontariatu.
To właśnie w tej kamienicy mieszkałam jako wolontariuszka, w mieszkaniu naprzeciw drzwi ich mieszkania.
Antonio od paru lat oferuje swoje mieszkanie naszej organizacji, całkowicie za darmo, nie dość, że na tym nie zarabia, płaci też za prąd, wodę, gaz. Pomaga wszystkim i gdzie tylko może.
Ma 75 lat. Udziela się też czynnie we wspólnocie działającej przy parafii Św. Anioła w Mediolanie. Organizuje spotkania ekumeniczne, spotkania z poetami, dziennikarzami i aktywistami, pomaga w przygotowaniu prezentacji o Zapomnianych Wojnach (Guerre Dimenticate), pomaga w organizacji Namiotu Ciszy (Tenda del Silenzio) stawianemu przez kościołem San Lorenzo we wrześniu, jest gorącym orędownikiem wyraźnego sprzeciwu wobec wykorzystywaniu przez państwo części podatków na zbrojenie i zakup myśliwców F-35.
Antonio i Grazia to dobrzy, bardzo ciepli ludzie. Mają 4 dzieci i 11 wnuków.
Antonio pracował we własnej firmie przez całe swoje życie i jak sam przyznaje, był nieobecny w życiu rodziny. Jakiś czas temu sprzedał firmę, teraz jego życie to rodzina i tylko serce mu się kraje, gdy widzi, jak jego dorobek całego życia jest źle zarządzany przez nowych właścicieli.
Grazia, zanim wyszła za mąż, zrobiła staż w Anglii i pracowała jako asystentka w jednej z dużych korporacji w Mediolanie przez 4 lata. Potem poświęciła się rodzinie. Gdy dzieci podrosły, postanowiła zapisać się na różne kursy (w tym kursy masażu i kursy sztuki) i wrócić do pracy, zajęła się terapią artystyczną. Pracę, tak lubianą, jednak zarzuciła, gdy okazało się, że jeden z wnuków jest nieuleczalnie chory i potrzebuje opieki non-stop. Grazia została więc w domu z wnukami.
Gdy ich poznałam prawie 3 lata temu widziałam, że są fajnym małżeństwem, ona spokojna i pogodna, on choleryk, ale bardzo uczynny.
Ponad rok temu Grazia zaczęła upadać na zdrowiu. Problemy z chodzeniem, później rak. Widzimy ją rzadko. Za to Antonio zagląda do naszej organizacji regularnie, w każdą środę. Czasem mówi, co u Grazii, że znów byli w szpitalu, że jest lepiej, że jest gorzej, że nie chce sobie życia bez niej wyobrażać, że spędzają teraz dużo czasu ze sobą.
I gdy tak siedzę u nich w kuchni, bo czeka nas wspólne gotowanie na kolację dla 40 osób, patrzę na nich i się wzruszam.
Grazia tłumaczy, co mamy robić, jak obierać i kroić karczochy, a Antonio podpytuje ją o instrukcje. Całuje żonę w głowę i mówi:
– Przez całe życie byłem nieobecny w domu. Teraz to się zmieniło. Jestem z Grazią cały czas. Teraz czujemy taką czułość do siebie, zupełnie inną niż wcześniej. Myślę o szpitalu, o zakupach, o tym, jak się czuje i wiecie co? I nawet robię Grazii małe masaże co dzień! Wpadlibyście na to?