Oj, znał się na rzeczy…

lasapevalunga.jpg

Ucząc angielskiego Włochów sama uczę się języka włoskiego.

Wymiana idealna, biorąc pod uwagę, że jeszcze mi za to chętnie płacą :D.

Ostatnio z Antonio rozmawialiśmy o Szekspirze, wspominaliśmy pokrótce jego życiorys i dorobek literacki. Zatrzymaliśmy się przy sonetach. W domu Antonio miał do przeczytania Sonet 130 (po angielsku oczywiście):

Click to access William_Shakespeare-sonet_130.pdf

Sonet ten przerabiałam na studiach i zawsze wspominam go z uśmiechem.

Chyba jego ton spodobał się też mojemu uczniowi, bo, gdy go przeczytał, napisał: „Ps bello il sonetto 130 Shakespeare la sapeva lunga :-)”, czyli „P.S. Ładny ten Sonet 130, Szekspir znał się na rzeczy :-)”.

I tak oto dochodzimy do meritum dzisiejszego postu, czyli do saperla lunga, co można przetłumaczyć: znać się na rzeczy, wiedzieć dobrze, o czym się mówi, mieć dużo do powiedzenia na jakiś temat (a dosłownie znać się na czymś wzdłuż (i wszerz?)).

Może również mieć znaczenie nieco sarkastyczne.

I tak: La sapeva lunga in fatto di donne. (jak doczytuję na forum.wordreference.com) może być zrozumiane jako:

1. Wiedział sporo o kobietach (i już).

2. Wiedział sporo o kobietach, bo z wieloma był.

3. Miał wiele kobiet.

4. Znał się na gustach/zachowaniach kobiet (z jakiegoś powodu).

Ale doszukiwania się takich smaczków w rozmowach z Włochami pozostawiam już Wam :)!

Blogi i strony facebookowe o Włoszech

qualcosadaleggere.jpg

Rozpoczął się ostatni miesiąc mojego pobytu we Włoszech. Myślę, że i mój blog niebawem przejdzie w stan odpoczynku (może nie – spoczynku ;P), dlatego postanowiłam wszystkim italo-miłośnikom i italo-krytykom (czyli tym, co bez Włoch żyć nie mogą) zostawić pomysły na to (choć domyślam się, że większość tych stron znacie), gdzie warto zaglądać, aby z Italią być na bieżąco..

czyli

blogi i strony facebookowe o Włoszech, które odwiedzam (kolejność jest naprawdę przypadkowa :)):

Mój stały punkt porannego przeglądu Internetu. Blog z inspiracjami kulinarnymi, podróżniczymi, prowadzony przez bardzo ciepłą i otwartą Renatkę :). Prawdziwy kalejdoskop barw i pomysłów.

 

Blog znany chyba każdemu miłośnikowi słonecznej i radosnej Italii, bo tylko tak o niej pisze pełna energii i optymizmu prowadząca, a jednocześnie redaktor naczelna czasopisma La Rivista (http://www.larivista.pl/), Julia.

 

Pięknie pozytywie krytyczny i mądry blog pilotki Ani, z poradami co zabrać we włoską podróż i z zaraźliwym zamiłowaniem do włoskiej aromatycznej kawy.

 

Blog Moja Toskania przenosi nas w idylliczną, smakowitą i zieloną rzeczywistość bajkowej Toskanii (no cóż może nie zawsze takiej bajkowej), ale Ola, autorka, wie, że do serca italofila można trafić również przez żołądek i nieprzerwanie wystawia na próbę naszą fantazję kulinarną.

 

Oj, tak, coś z południa Włoch. Czyli masa insipiracji z Bazylikaty i Apulii, z ciekawym komentarzem Marty – autorki, pięknymi zdjęciami i ogromną wiedzą tego polsko-włoskiego duetu przewodników.

 

Jeśli interesują Was najświeższe nowinki i ciekawostki włoskie, wystarczy tylko polubić stronę Włoskich zakupów na facebooku i już znajdziecie się jedną nogą na Pólwyspie Apenińskim. Dla miłośników włoskiego stylu życia!

 

O tej stronie pisałam już wcześniej, jej autorka Iza częstuje nas codziennie porcją lingwistycznych ciekawostek i do tego okrasza jej swoimi komentarzami, które same w sobie wystarczają, by po prostu polubić/pokochać jej stronę.

 

Magda zaprasza w podróż językowo-turystyczną po Włoszech, opowiadaną przez pryzmat swoich doświadczeń. Jej wpisy są dopracowane w każdym szczególe (zdjęcia!), a projekt językowy jest świetnie prowadzony.

 

Odkąd poznałam blog Agnieszki, mam trudności ze słówkiem ciekawostka, bo zawsze mam chęć zapisać je ‘ciekawaosta’ :). To blog dla miłośników tego przepięknego regionu Włoch, czyli właśnie Doliny Aosty. Uwielbiasz góry, śnieg i Włochy. Tu znajdziesz coś dla siebie!

 

Włochy w praktyce, jak opisuje swój blog autorka, Natalia. Każdy wpis to odrębna włoska inspiracja, trochę kultury, trochę sztuki, trochę mądrości życiowej i włoskiego doświadczenia. Wszystko to doprawione trafnym komentarzem i wcale nie taką ślepą miłością do Włoch.

 

Natalia, autorka, kocha Włochy. I widać to w każdym poście, w zdjęciach, we wspomnieniach, w sposobie, w jaki opisuje swoje włoskie przygody. Można kochać Włochy i mieszkać w Polsce i mądrze i ekonomicznie organizować sobie podróże po Italii? Można! Sprawdźcie sami.

 

Dwujęzyczny blog Ani! Doświadczenia Polki żyjącej we włoskiej rzeczywistości, czyli nieco bardziej intymnie, ale bardzo otwarcie i szczerze o zachwytach i nie-zachwytach życia w Italii.

 

Oto Włochy – to już nie tylko blog… to raczej portal obfitujący w ciekawe artykuły, trafne spostrzeżenia, zdjęcia-perełki, czyli wszystko co najlepsze we Włoszech na wyciągnięcie ręki…czy może na kliknięcie myszki!

 

Włoski cafe to lektura obowiązkowa do kawy :). Czyli nowinki prasowe, ciekawostki kulturowe, zakupowe, wyszperane małe i większe włoskie sensacje i garść pomocnych informacji!

 

>>> * <<<

A na koniec uwielbiana przez Włochów i bardzo ciekawa pod względem lingwistycznym strona: https://www.facebook.com/seiquadripotesseroparlare

Mnie (prawie) zawsze bawi! 🙂

Dwa słowa na dziś – gattara i culaccino!

Uwielbiam ciekawostki językowe. Mogą być na temat jakiegokolwiek języka a ja już klikam i doczytuję, o co w tym wszystkim chodzi.

Ostatnio wpadłam na ciekawy link, pełen absurdalnych i nieprzetłumaczalnych słów, z towarzyszącymi im rysunkami, świetna sprawa!

http://100daysproject.co.nz/project/2013/116

Dla Was wybrałam dwa słowa włoskie, bo przecież te właśnie nas najbardziej interesują.

 

GATTARA – (od gatto – kot) czyli można by rzecz po polsku KOCIARA (?). W języku włoskim określa starszą panią, która żyje otoczona swoimi kotami lub po prostu dokarmia bezdomne koty. Jest to termin zdecydowanie pejoratywny.

www.dailybest.it2

 

I drugie słowo, czyli CULACCINO, którym można określać kromkę (w wielkopolskim) czy piętkę chleba jak również końcówkę kiełbaski, czyli coś o kształcie okręgu. A, co ciekawe, trzecim znaczeniem jest ŚLAD ZOSTAWIONY NA OBRUSIE/STOLE PO SZKLANCE/KIELISZKU (!). Czy ktoś ma pomysł, jak określić to jednym zgrabnym polskim wyrazem? 🙂

www.dailybest.it1

 

P.S. Na liście słówek nieprzetłumaczalnych znalazł się nawet (podobno) przykład polski.

Może to moja ignorancja, ale czy takie słowo istnieje? I czy jego ilustracja jest trafna?

Radioukacz

Che pupa – czyli o tym, jak mówić o dzieciach ;)

chepupa.jpg

Przez rok po przyjeździe do Włoch pracowałam jako animatorka w Szkole dla Mam, gdzie mamy imigrantki miały możliwość uczenia się języka włoskiego (za darmo) a jednocześnie mogły ze sobą przyprowadzać swoje dzieci, które przez te dwie godziny kursu pozostawały pod naszą opieką.

Na początku byłam mocno onieśmielona językiem włoskim i interakcją w nim i raczej obserwowałam, niż ruszałam do akcji. Oczywiście praca nie polegała na mówieniu po włosku, jako że dzieci zazwyczaj albo płakały, albo zwracały się do nas po arabsku czy po chińsku i bardziej chodziło o to, żeby zapewnić je, że przez ten czas „z dala od mamy” są bezpieczne i mogą się dobrze bawić… ale kilku rzeczy się nauczyłam, przede wszystkim tego, jak we Włoszech ludzie mówią o dzieciach i jak się do nich zwracają.

z moja siostrzenica

Najczęściej słyszy się: patatino do chłopca i patatina do dzieczynki (czyli ‘fryteczko’ czy może swego rodzaju ‘ziemniaczku’).

Niektóre mamy i tate (tata znaczy ‚opiekunka do dzieci’ :D) nazywają maluchy nanetti, czyli skrzacikami, choć od jakiegoś czasu nazwa ta przez niektóre rodzicielki uznawana jest za obraźliwą. Mnie zupełnie nie przeszkadza, a wręcz rozczula (no dobrze, rodziecielką jeszcze nie jestem!).

Można też zwrócić się do dziecka słowem cucciolotto – czyli ‘szczeniaczek’, czy nawet ‘szczeniątko’ 🙂 (żeby oddać poziom zdrobnienia).

Moja szefowa, gdy mówi o córeczce jednej z naszych wolontariuszek, używa wyrażenia che pupa, czyli ‘jaka ślicznotka’. Tak, tak, pamiętajamy, że pupa to po prostu ‘ślicznotka, laleczka’ :).

A jeśli wolimy nasze  bebe’ (‚niemowlę/dziecko’) opisać przymiotnikami, możemy pokusić się o użycie: piccino (‚maleńkie’), carino (‚urocze’)  czy adorabile (‚rozkoszne’).

___ * ___ * ___ * ___ * ___

Oczywiście, można wyjść poza ramę utartych skojarzeń i terminów i puścić wodze fantazji oddając się zabawie tworzenia własnych zdrobnień, których w języku włoskim jest pod dostatkiem!

O książce pełnej błędów…

Gianni Rodari to jeden z najczęściej wspominanych pisarzy na zajęciach z języka włoskiego.

Jego Favole al telefono czyli Bajki przez telefon są omawiane nie tylko przez dzieci, ale również dorosłych uczących się mówić po włosku.

www.pu24.it. Gianni Rodari z młodymi czytelnikami

Jest to jeden z najczęściej wydawanych pisarzy włoskich w XX w. Swego czasu jego twórczość była też doceniana poza granicami Włoch, szczególnie w państwach komunistycznych, jako że Rodari był znanym członkiem Włoskiej Partii Komunistycznej.

Co nas jednak interesuje, to jego fantazja, nakierowanie na najmłodszego czytelnika (ja też się najwyraźniej w tej grupie odnajduję ;)) i ciekawe podejście do języka włoskiego.

Dzięki mojej koleżance z grupy z kursu włoskiego trafiła mi niedawno do rąk książka Rodariego pt. Il libro degli errori, czyli Książka błędów.

Gianni Rodari Il libro degli errori

Książka jest zbiorem anegdot, wierszy i opowiadań, których najczęstszym bohaterem jest profesor Grammaticus, który za swoją misję obiera walkę z niedbalstwem i błędami językowymi.

Wspomina o akcentach, poucza jak poprawnie używać czasowników, dlaczego litera ‘h’, choć niema w języku włoskim, jest jednak niesłychanie ważna, i gani różne lokalne zwyczaje, takie jak: pomijanie podwójnych spółgłosek przez mieszkańców Wenecji, lombardzką wymowę ‘s’ zamiast ‘z’, bolońską skłonność do zamiany zbitki spółgłoskowej ‘sz’ na ‘ss’, czy nadużywanie podwójnych ‘zz’ przez Rzymian!

Jeśli ktoś, tak jak ja, bawi się czytaniem o języku i jego kolorycie, znajdzie w tej książce nie tylko miłą rozrywkę, ale i ciekawe spojrzenie na błędy, czy, może lepiej powiedzieć, zróźnicowanie językowe.

Wszystko napisane w zabawny i lekki sposób, z małym morałem na końcu… że tak na dobrą sprawę, błędy językowe czy lokalna wymowa, tak daleka od standardowej, wcale nie świadczą o człowieku. I już ;)!

 

Muzyka w języku włoskim. Dosłownie?

dirigoaltevistaorg.jpg

Język włoski to muzyka dla uszu.
 
Intonacja, melodia, gęstość samogłosek i delikatnych, miękkich brzmień podwójnych spółgłosek sprawiają, że od wieków uwielbiano śpiewać w tym języku, składać muzyczne deklaracje miłości, wykonywać tragiczne arie operowe i oddawać się rozkoszy chłonięcia dźwięcznej mowy w salach teatralnych i koncertowych.
 
We Włoszech muzyka jest wszechobecna…

Tak zaczyna się mój post na temat muzyki i języka włoskiego, który możecie znaleźć na stronie zaprzyjaźnionej strony Klubu Polki na Obczyźnie i do którego lektury Was zapraszam:

http://klubpolek.blogspot.it/2014/04/z-cyklu-opowiesci-roznych-tresci-muzyka.html 🙂

Jak odkryłam Lato Św. Marcina…

LANTERNESANMARTINO.jpg

Na jednej z lekcji języka angielskiego omawiałam z moim uczniem, Lucą, bardzo ciekawy, nieco poetycki (i naprawdę trudny) tekst o porach roku.

Fragment o schyłku lata – początku jesieni przysporzył nam najwięcej kłopotów.

A więc po polsku mówimy ZŁOTA POLSKA JESIEŃ (czasem też babie lato!), po angielsku INDIAN SUMMER, a po włosku?

Mój uczeń długo głowił się nad trafnym tłumaczeniem, ale zrezygnowany dał za wygraną.

Odwołaliśmy się do Internetu. Ku zdziwieniu obojga odkryliśmy, że tę porę roku nazywa się ESTATE DI SAN MARTINO, czyli Lato Św. Marcina.

Luca pochodzi z Mediolanu, tu wychował się i do tej pory pracuje, być może z tego powodu określenie to było dla niego nowe, jako że odwołuje się nieco do rytmu życia na wsi, do rolnictwa czy zbiorów.

Podpytałam innych znajomych Włochów i im, owszem, obiło się o uszy i kojarzyli je z krótkim okresem dobrej pogody, z ciepłem i słońcem w dniach, kiedy powinno już być zimno i zima powinna dawać się we znaki! A więc należy świętować, bo przecież śnieg już na pewno nadchodzi, kto wie, może jutro, może pojutrze.

Tak więc tradycyjnie podczas Lata Świętego Marcina otwiera się beczki młodego wina w celu inauguracyjnego skosztowania i podjada się pierwsze kasztany.

A skąd ta nazwa? Mówi się, że Święty wybrał się kiedyś na przejażdżkę. Zauważywszy nagiego i zziębniętego żebraka, zsiadł z konia, przedarł swój płaszcz na pół i połową okrył biedaka. Pan Bóg nagrodził Św. Marcina zsyłając okres łagodnego klimatu i umiarkowanej temperatury.

W Mediolanie można czasem natknąć się na tę piękną legendę… na ulicach. W listopadzie w Parco Sempione i w dzielnicy Dergano organizuje się pochód dla dzieci z latarniami, na końcu pochodu opowiada się historię miłosiernego Świętego i inscenizuję moment napotkania żebraka, to naprawdę magiczna chwila.

lanterne1 lanterne3 lanterne4 lanterne5 lanterne6

Fot. Bartek Wesołowski

Bajki po włosku. Post – zagadka!

Dziś post bajkowo – językowy.

Dla relaksu proponuję Wam grę w dopasowanie tytułów bajek Fratelli Grimm czyli Braci Grimm do właściwych obrazków.

Nic prostszego, myślicie.

Dla utrudnienia tytuły podane są po włosku, bo przyznam, że uważam, że brzmią w tym języku po prostu bajecznie 😉

Na Wasze typy czekam w komentarzach pod postem i na facebooku.

Jestem ciekawa, ilu z Was uda się odgadnąć prawidłową kolejność?

Tytuły:

1. Cenerentola

2. Biancaneve

3. Il gatto con gli stivali

4. I tre porcellini

5. Pollicino

6. Hansel e Gretel

7. Cappuccetto Rosso

8. Il principe ranocchio

A.  4.bp.blogspot.com

B. amaddemilo.wordpress.com

C. amazon.com

D. magnoliabox.com

E. trueclassics.com

F. wegothiscovered.com

G. www.lenovae.it

H. www.romaperbambini.it

Czytasz ‘żółte’? Ja tak, z przyjemnością.

bookrepublic.it

Dla nas, Polaków, pytanie: Czy czytasz żółte? (Leggi i gialli?) może wydawać się w najlepszym wypadku wyrwane z kontekstu lub po prostu bez sensu.

We Włoszech natomiast jest zupełnie zasadne, a co więcej, jestem pewna, że większość z Was “żółte” bardzo lubi.

Słowem ‘gialli’ (żółte) określa się w języku włoskim książki detektywistyczno-kryminalne. I nie jest to jakiś dziwny wymysł, a całkiem uzasadniona historia pojawienia się nowego znaczenia tak używanego powszechnie słowa.

Określenie kryminałów słowem “żółte” wzięło się od serii książek wydawnictwa Mondadori, serii o nazwie “Il Giallo” charakteryzującej się żółtą okładką swoich książek, poświęconych historiom przyprawiającym o dreszcz emocji!

Pierwsze ‘gialli’ poświęcone były takim postaciom jak Auguste Dupin, Sherlock Holmes czy Herkules Poirot, czyli klasyce historii detektywistycznych, dziś termin ten rozumiany jest dużo szerzej i obejmuje wszystko to, co my nazywamy kryminałem!

P.S. Ja właśnie poznaję uroki prozy Arthura Conana Doyle po włosku i wcale nie w wersji ebookowej, jak ta na zdjęciu ;P!

Stammi bene! Trzymaj się! Czy tylko tyle?

www.humlog.net

Czasem na ulicy, czasem w pracy wymieniając kilka słów pożegnania słyszy się oprócz zwykłego “Ciao!” jeszcze “stammi bene!”, które dodaje wymianie pozdrowień bardzo ciepłego i życzliwego zabarwienia.

Stammi bene – trzymaj się dobrze (dla mnie), postaraj się zadbać o siebie, zrób to dla mnie 🙂

W tym dwóch słowach przekazujemy troskę, życzliwość, przyjaźń czy choćby życzenie powodzenia dla drugiej osoby, podkreślamy, że jest dla nas ważna.

Z pewnością dla większości Włochów powiedzenie to jest już tak zwyczajne, że nie zastanawiają się nad jego dosłownością, a jednak instynktownie wyczuwają, kiedy można je dodać i do kogo chcą je skierować.

Mnie te słowa zupełnie oczarowały, swoim prostym ale silnym przekazem.

___ * ___ * ___ * ___

Na zakończenie inspiracja muzyczna na dziś, czyli Stammi vicino (Bądź przy mnie blisko) :